Strona główna Twoje miasto

Sokrates w Nowym Sączu czyta „Kurs filozofii pozytywnej”

CZĘŚĆ SZEŚĆDZIESIĄTA SIÓDMA

Ostatni tekst, 66-sty, diabelski, miał pewne reminiscencje. Podchodzili do mnie Sądeczanie, nieliczni, ale jednak. Doceniali słowa o miłości. Fakt, to nie jest jednak łatwo pisać o miłości romantycznej i równocześnie o Georgu Wilhelmie Friedrichu Heglu. Pewien śniady młodzieniec pytał o dane kontaktowe sopranistki z załączonego nagrania arii Haendla. Zakochał się. Czy zakochiwanie się w sopranistkach nie jest jednak zbyt banalne i schematyczne? Tak mu powiedziałem.

Miasto po wyborach zmienia się. Dzieją się żywo procesy socjologiczne. Stare Miasto ożyło. Jest ruch i ożywienie na rynku. Stało się onirycznie…

Otworzyli znowu Imperial. Prowincjonalna wznowiła aktywność. Stylowa będzie znowu serwować słynne, kwaśne płucka. Mają także otworzyć Pewex na Jagiellońskiej. Wrócą znowu weseli cinkciarze. Będę opowiadać o życiu i o tym co dzieje się na Piekle.

Na miasto wyszli znowu radni miejscy ze swoimi jeszcze nieotyłymi małżonkami. A one przechadzają się paradnie z parasolkami przeciwsłonecznymi w dłoniach. Przyjechał na rynek znany lodziarz na oldskulowym motorze marki jawa z dwoma zbiornikami pełnymi lodów na patyku. Na baku miał wygrawerowane złote lwy. Sprzedawał „lody jak dawniej”. Dzieci lizały łakomie. Pan Prezydent pod Kasztanem grał w kapsle z młodzieżą. Tak integrował się nowocześnie z młodością.

Wtem białą dorożką wjechał na rynek sam Nikodem Dyzma. Będą otwierać Bank Zbożowy w Sączu! Dyzma pozdrawiał wszystkich z gracją. Miał owszem szarą, papierową torbę z kiełbasą podsuszaną sądeckiego producenta na literę S. (Nie robimy lokowania produktu.). Częstował zebranych. Każdy chciał urwać kawał sztyla, tego słonawego na końcu flaka. Jednak to urywanie odbywało się z dużą godnością osobistą.

Na miasto wyszły znowu kapele uliczne. Kapela z Heleny rżnęła na harmonii i skrzypcach, a kontrabas z wolna mruczał basując A słowa uskrzydlały. Śpiewali tak: Jesteśmy z tamtej strony Dunajca z naprzeciwka. Mamy swój własny fason i swój własny szyk. Gdy nam na wódkę brak lubimy popić piwka. W tem nie dorówna nam sądecki żaden łyk. Chłopaki z Heleny zawsze mieli fantazję… Na mandolinie grał koleś z Chełmca.

Ksiądz Proboszcz wygłaszał symultanicznie płomienne kazanie. Dla lepszego wrażenia wdrapał się na Kasztan, aby jego głos niósł się na cały sądecki rynek. Ale na którymś ogródku piwnym ktoś zaczął śpiewać głębokim tenorem Jesienne róże. Byli tacy, którzy popłakiwali. Nie wiadomo, czy z powodu wzruszających religijnie słów Księdza Proboszcza, czy też na wspomnienie ckliwych pożegnań, rozstań o zapachu więdnących, jesiennych róż.

Stało się jasnym, gdy pewna odważna para ruszyła w tango. A rozcięcie sukienki tancerki robiło wrażenie. Jej noga była z białego marmuru, rzeźbiona przez Michała Anioła. Takie bywają nogi sądeckich dziewcząt. Ksiądz Proboszcz nie przerywał jednak kazania. Ale Pan Prezydent łypnął okiem ukradkiem. Jest jednak człowiekiem, mężczyzną w sile wieku, chociaż ze zobowiązaniami.

Jagiellońską jechała zaś styropianowa replika nowej, fikuśnej lokomotywy znanego producenta maszyn trakcyjnych z Nowego Sącza. Maszynistą był sam Pan Prezes. Machał przyjaźnie do Sądeczan. Przybijał piątki. Ale jak zrozumieć nazwę lokomotywy? NO HACKERS. Taką nazwę handlową ma mieć ta nowa lokomotywa. Podobno sprzedaż jest już zabukowana do 2030 roku. Wszystko idzie na przedpłaty.

Nagle od strony Dunajewskiego weszła na rynek kapela uliczna z Falkowej. Korowód prowadził znany radny. Szli majestatycznie i zaczęli śpiewać: Więc pijmy wino szwoleżerowie, niech smutki zginą w rozbitym szkle. Gdy nas nie będzie, nikt się nie dowie, czy dobrze było nam czy źle. A gdy cię rzuci luba dziewczyna, to nie rozpaczaj i nie roń łez. Lecz z kolegami napij się wina. A wszystkie smutki pójdą precz.

Ta pieśń stała się nagle hymnem sytuacji. Wszyscy zaczęli śpiewać unisono. Nie uwierzycie, ale i sam Ksiądz Proboszcz przerwał kazanie i zaczął również śpiewać. A jego głos wybijał się ponad wszystkie.

No i Pan Prezydent wytoczył wielką beczkę wina na środek rynku. Tak spełnił swoją obietnicę wyborczą. Ludzie pili wino chochlami. A wino było takie krwistoczerwone, że aż tęcza wyszła na niebie.

Ludzie pozdrawiali się, obejmowali, całowali się. Tak nam wybuchnęło sądeckie braterstwo. O takim procesie społecznym pisał Hegel. Ja jednak postanowiłem iść pod bibliotekę. Chcę czytać!

Tak bardzo chciałem czytać, że nagle … obudziłem się. To był tylko sen! Jaka szkoda! Zasnąłem sobie na ławce w parku, tej ławce na plantach, najbliższej wobec Małej Galerii. Obudził mnie pewien zwalisty Pan i nakazał wy… nosić się, ponieważ psuję krajobraz i nastrój. Twierdził, że on „tu rządzi”. Przeprosiłem i usunąłem się pospiesznie.

Poszedłem do biblioteki. W zasadzie wiem, co tam zastanę na parapecie. Tak też się stało. Kurs filozofii pozytywnej. August Comte. To jeden z ojców socjologii i pozytywizmu. On nawet ukuł te nazwy. Trzeba przeczytać nam w Nowym Sączu to główne dzieło Comte. Postanowiłem czytać pod rektoratem ANS. Tylko tam jest najbliżej do serca nauk pozytywistycznych, czyli „stosowanych”.

Maciek nie cenił Comte’a. Uważał, że on jest zbyt egzaltowany. Kobiety na niego miały bardzo duży wpływ. Wedle Maćka nie zawsze … pozytywny. Wpadał także w religijny zapał zbyt łatwo. Dlatego też Siostra Izydora interesowała się pracami Comte, zwłaszcza tymi odnoszącymi się do koncepcji „religii ludzkości”, która miała poprawić kondycję ludzkości. Czytywała ukradkiem Comte’a zamiast brewiarza, ale wszyscy o tym wiedzieliśmy. Ksiądz Proboszcz także o tym wiedział.

No tak, trzeba się z tym zmierzyć. Ale kilka koncepcji systematyzujących naukę zaprezentowanych przez Comte jest naprawdę ciekawych. To 6 tomów gęstego tekstu. Niechaj zamyślą się nad tym sądeccy adepci nauki, chcący ją uprawiać na poważnie. A studenci sądeckich uczelni garną się nam do nauki. Taki mamy klimat w Nowym Sączu.

Wedle Comte’a Istnieją dwa typy nauki. Te praktyczne i te teoretyczne. Praktyczne to: technika materialna i ekonomia polityczna. Nauki teoretyczne dzielą się na te „abstrakcyjne”. I te „konkretne”. Abstrakcyjne zajmują się badaniem praw rozwoju przyrody. Konkretne zaś badają fakty. Pierwsza kategoria nauk to: astronomia, matematyka, fizyka, chemia, biologia i socjologia.

Trzeba nam zauważyć, że Comte nie wymienia psychologii. Ona podpada pod biologię, albo pod socjologię. Niechaj rektoraty sądeckich uczelni nie likwidują pospiesznie specjalności psychologia. Taką kwalifikacje poczynił Comte grubo ponad 100 lat temu. Można owszem wprowadzić na psychologii więcej zajęć z biologii, neurologii, kognitywistyki.

Nauki konkretne to: geografia, geologia, historia, botanika, zoologia, itd. Tych nauk konkretnych jest wiele. To także technologie. Czy obróbka skrawaniem jest nauką konkretną? Jest. Czy nasze sądeckie budowanie w ramach „ofensywy inwestycyjnej” jest już nauką? Nie jest. To budowanie wynika ze szlachetnej predylekcji Pana Prezydenta. Ono jest zaś zjawiskiem, które może i powinna badać nauka. Może zatem zaistnieć taki związek naszych sądeckich spraw z nauką.

August Comte bardzo mocno koncentruje się na naukach abstrakcyjnych. Na tej liście jest wszak socjologia. Podaje zatem kilka zasad porządkujących. Jest porządek zależności. Każda nauka jest zależna od poprzedniej. Każda wyższa jest zależna od poprzedzającej, ale niezależna od następującej. I tak: można uprawiać astronomię bez znajomości fizyki. To jest obecnie dyskusyjne, ale w czasach Comte’a było możliwe.

I odpowiednio: można uprawiać fizykę bez znajomości chemii. Chemię bez znajomości biologii. A wreszcie biologię bez znajomości socjologii. Nie można uprawiać socjologii bez znajomości biologii. A tej bez znajomości chemii. Chemia jest wręcz językiem biologii. Chemii nie idzie zrozumieć bez znajomości fizyki. Nie można oczywiście zredukować danej nauki do nauki o poziom niżej w tym ciągu. Istnieje oczywiście emergencja nauk.

Drugi porządek, to ogólność. Hierarchia prowadzi od najbardziej ogólnych do najmniej ogólnych nauk. Taką nauką szczegółową jest socjologia. To wiąże się ze zjawiskiem skomplikowania. Socjologia jest najbardziej złożoną nauką. Tak uważa Comte. Dlatego socjologia posiada najwyższą godność jako nauka. Tak, godność. Dziwne to trochę, ale takie kryterium wprowadził August Comte. Czy uczelnie sądeckie nie powinny założyć wydziały socjologii? Niechaj senaty to przemyślą.

Jest następne kryterium: przewidywalności. Astronomia jest przewidywalna, a socjologia jest mało przewidywalna. Jak to się ma do godności? Tego Comte nie wyjaśnia. Jest teraz kryterium możliwości modyfikacji. Tutaj najłatwiej idzie modyfikować zjawiska socjologiczne. No i znowu jest ta przewidywalność i chyba pewna sprzeczność jednak, bo możliwości modyfikacji są przecież związane z przewidywalnością.

Na koniec jest chronologia powstania nauk. Na początku była astronomia, potem kolejno: fizyka, chemia, biologia i socjologia. Dlaczego w tym zestawieniu nie ma matematyki? Ona jest bowiem podstawą i używana jest przez wszystkie nauki.

Teraz trzeba przejść do zagadnienia pozytywnej metody naukowej.

Pozytywna metoda jest używana przez wszystkie nauki. Ale pojawił się zarzut, że jednak Comte redukuje socjologie do nauk przyrodniczych, zestaw poprzedzający to takie nauki. Czy August Comte był naturalistą? To nie jest oczywiście zarzut. Comte dodaje jednak, że metoda pozytywna jest modyfikowana, dostosowywana do każdej z nauk.

Ale warto zadać zasadnicze pytanie: co to jest metoda pozytywna? Czy jest pozytywizm? Comte wyjaśnia. Pozytywne, to względne i przeciwne wszystkiemu co absolutne. To nie będzie podobało się Księdzu Proboszczowi. On wiele mówi na kazaniach o wartościach absolutnych. Tutaj nie chodzi jednak o prosty i tani relatywizm.

Tutaj względne nie oznacza relatywne, a – relacyjne. Zależne od konkretnych uwarunkowań. To nie oznacza, że dowolne. Trzeba badać zależności. Przykład: nie jest prawdą, że woda wrze. Prawda relacyjna brzmi tak: woda wrze w temperaturze 100 stopni i ciśnieniu jednej atmosfery. Nie jest również prawdą, że Pan Prezydent buduje. Prawdą jest, że on buduje w Nowym Sączu, w naszych czasach, przy tych warunkach, kiedy opozycja rzuca mu kłody pod nogi.

Pozytywne, to ścisłe i pewne. Nie dopuszcza się twierdzeń niejasnych i chwiejnych. Po trzecie, pozytywizm to użyteczność. Po czwarte, pozytywizm jest konstruktywny, przeciwny temu co burzy i jest negacją. Jest także pozytywizm obiektywny. Czy nie dostrzegamy teraz, że Pan Prezydent próbuje, chce być pozytywny? Są tacy, którzy mu tego przeczą. Ale wszystko zaczyna się w człowieku od wolicjonalności.

August Comte postuluje obserwowanie i podawanie faktów. Pojęcia absolutne powinny zostać zrelatywizowane – stać się relacyjnymi i zależnymi. Ważna jest również wyobraźnia ludzka. Nie potrzeba także wskazywać palcami ludzi z wyobraźnią na sądeckiej scenie społecznej…

No i teraz wchodzimy na grząski grunt. August Comte podaje metody przeciwne do tej pozytywnej, a raczej pozytywistycznej. Przeciwna jest metoda teologiczna i metoda metafizyczna. Co je łączy? Obie te metody szukają absolutów.

Metoda teologiczna posługuje się kategoriami istot nadprzyrodzonych. To dla Comte jest nie do przyjęcia. Metodę teologiczną dostatecznie dobitnie skrytykowano w ramach metody metafizycznej. To cokolwiek jakby kłótnia „w rodzinie”.

Metoda metafizyczna jest wedle Comte’a groźna, bo jest zaporą dla pozytywizmu. Jakie sekwencje stosuje ta metoda? Przekształca pojęcia ogólne w byty. Odbywa się to przez uprzedmiotowianie (reifikację). Prościej: państwo to rzecz, firma jako rzecz i konkretny byt. Można jeszcze w ramach metafizyki personifikować, czyli takie byty to nie tylko rzeczy, ale podmioty. Dla Comte’a to tylko konkretne zbiorowości. Nowy Sącz, to także konkretni ludzie.

Podaje Comte kolejne błędy metody metafizycznej. Istnieją – sofizmaty. To nawet jest ciekawe i trochę zabawne. Przykład: kto pije ten śpi. Kto śpi ten nie grzeszy. Kto nie grzeszy jest świętym. To znaczy, że: kto pije (wino) jest świętym. Mnie nawet to się podoba…

W myśleniu metafizycznym są jeszcze – paralogie. Co to jest? Dzieje się tak, że dowodzimy jedną tezę, a przedstawiamy w istocie inną tezę. Jakże często to dzieje się na imieninach, ale także na sesjach rady miasta Nowego Sącza. W skrajnej wersji odbywa się to tak, że: pewien radny chce udowodnić, że coś jest dobre dla miasta, a udowadnia, że jest … idiotą.

Jest jeszcze – pustosłowie. Czyli rozwiązanie problemów tylko werbalnie. To także zdarza się na sesjach rady miasta. Nawet wtedy jest zabawnie. Taki radny jest taki zamaszysty werbalnie i nic z tego nie wychodzi więcej. Podobne jest zjawisko logopoi, czyli popularne bajkopisarstwo i czysta konfabulacja. To także jest mocno znane. (No, mnie się to udziela.)

Na koniec Comte podaje, które dziedziny nauki są przesiąknięte metodą metafizyczną. To ekonomia i prawo. Zaskoczenie? Warto to przemyśleć. Ale niechaj nie obruszają się ekonomiści i prawnicy. Mają też powód do satysfakcji. Są bowiem w zacnym towarzystwie Księdza Proboszcza.

Jest jeszcze wiele do czytania, ale ja muszę przerwać lekturę Kursu filozofii pozytywnej Augusta Comte’a. Spieszę się do „mojego” sklepu. Nagle zapragnąłem zostać – świętym. Wiecie o co idzie, bo wcześniej podałem kuszący przykład sofizmatu.

PS

Czytajmy mądre książki.

A dla tych, którzy lepiej chcą zrozumieć mój sen, to powinni obejrzeć niesamowite zdjęcia z filmów Andrieja Tarkowskiego

Reklama